sobota, 16 czerwca 2012

...i pytam gdzie ta radość która kiedyś we mnie tkwiła..

Jest jak wiatr. Nie widzę Go, lecz czuję. I to jest najgorsze. Najgorsze dla mnie.

Ile bym dała za jedną chwilę z Nim, za spojrzenie, za smak Jego obecności.

Ale nie chcę, by ten wiatr był skażony spalinami.

On jest rześki jak najczystsze, najmniej skażone tym światem powietrze, a powietrze, którym oddycham jak jest tak brudne, że wiruje w filiżance tęsknoty jak ciemna kawa.

Dlaczego nie wolno na przykład klonować ludzi? Dlaczego nie wolno stwarzać kopi ideałów? Nikt nie mówi o jakiejś obsesji (choć w moim przypadku  chyba jednak miała miejsce). Miałabym Ciebie wtedy tylko dla siebie i koniec, kropka. Byłbyś mój i tylko mój. Mogłabym zamknąć Cię jak niewolnika i patrzeć do woli, jak się wykańczasz brakiem swobody. To byłby rozkoszny widok. Mogłabym napawać się Twoją obecnością, jakkolwiek byś mnie nienawidził, za to, co Ci robię. Ta myśl jest również rozkoszna. Oko za oko, niewola za niewolę. Czy może raczej za tęsknotę niczym nie uzasadnioną? Nie, nie!

Ja Cię przecież nie chcę krzywdzić. Ja chcę Cię ochronić.

Ochronić wiatr przed wiatrem. Poranną bryzę przed huraganem.

Czując lekkie podmuchy wiatru, zastanawiam się, jak wygląda. Jak wygląda mój ideał.

Tęsknota.

Ale jak można tęsknić za czymś, czego nigdy nie miałam? Czego nigdy nie dotknęłam, czego nigdy nie widziałam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz